niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 30

POV Samanta :

Przez całą drogę nie widziałam zbyt dużo bo ktoś zakrył mi oczy nim zdążyłam zobaczyć jego twarz ,ale i tak podejrzewałam kto to mógł być. Mogłam zobaczyć cokolwiek dopiero wtedy gdy ktoś usadowił mnie na krześle i zdjął chuste z oczy. Znajdowałam się w małym domku , w którym Mike często spędzał wakacje. Co do Mika – to właśnie jego zobaczyłam przed sobą.

- Po co ta cała szopka ? – zapytałam zdenerwowana. Miałam już dość tego jak on mnie traktuje i tych jego chorych pomysłów.  – Nie mogłeś mnie po prostu zabrać tylko musiałeś od razu uprowadzać ?

- Po dobroci byś nie poszła – mruknął.

- Więc  musiałeś pobawić się w porywacza ,tak ?

- W zasadzie – ugh , nienawidziłam tej jego pewności siebie.

- Okej , odstawiłeś to swoje przedstawienie ,a teraz mnie puść bo mam ciekawsze rzeczy do roboty.

- Posłuchaj mnie – podszedł do mnie i oparł ręce o brzegi krzesła – Jestem twoim starszym bratem i mam się tobą opiekować więc już nigdy mi nie uciekniesz , zrozumiałaś ? – powiedział dobitnie wpatrując się uporczywie w moje oczy. Nie mogłam znieść jego wzroku więc szybko odwróciłam głowę. Nienawidziłam go ,a z drugiej strony był moją rodziną i kochałam go. To chore ,że czułam dwa tak różne uczucie względem niego. Wiem też ,że Mike naprawdę mnie kochał ,ale nie mogłam już dłużej z nim przebywać. On mnie rani fizycznie i psychicznie. Umiem dużo wytrzymać ,ale są granice ,które on przekroczył tym samym mnie załamując.

- Ja już nie wytrzymuję , rozumiesz ?! Ciągle sprawiasz mi ból ,a potem udajesz że nic się nie stało. Tylko wiesz co ? Ja nie umiem tak udawać ! – wykrzyczałam.

- Sami , jestem twoim bratem i

- Nie chce mieć takiego brata ! – krzyknęłam prosto w jego twarz , tym samym rozwścieczając go do granic możliwości. Ostatnim co zobaczyłam był zamach jego ręki ,a potem niesamowity ból na moim policzku. Uderzył mnie. Znowu.

POV Elena :

- Jesteś pewna ,że oni tam będą ? – zapytał Justin prowadząc swój samochód. Mimo ,że wydawał się spokojny ,czułam że jest również zdenerwowany. Nie wiem czy tym ,że Sam zniknęła czy tym ,że znowu nie możemy spędzić ze sobą choćby chwili w spokoju. Justin czasami był egoistyczny.

- Tak mi się wydaję ,Sam kiedyś mówiła ,że jeździ z nim tam na wakacje – wytłumaczyłam ,chcąc przekonać go że nie jedziemy na darmo.

- A jeśli ich tam nie będzie ? – zapytał ze słyszalną niechęcią.

- Justin ,Sam to moja przyjaciółka ,jeśli nie chcesz mi pomóc ,jakoś poradze sobie sama – westchnęłam odwracając głowę w stronę szyby.

- Nie to nie tak ,po prostu chce spędzić –

- z tobą trochę czasu sam na sam. Wiem ,wiem Justin ,ale teraz naprawdę nie ma na co czasu ,Sam nas potrzebuje – dokończyłam. Ja też potrzebowałam poprzebywać z nim dłużej po tym co ostatnio mi wyznał ,ale jak na złość nie było do tego okazji. 

- Ale – zaczął ,ale nie dałam mu skończyć.

- Spędzimy jeszcze razem czas ,obiecuje ci to – powiedziałam ,nie odrywając wzorku od jego twarzy skupionej na drodze. Chwyciłam jego wolną dłoń i splotłam nasze palce na znak ,że dotrzymam słowa.


- Myślałem ,że to będzie kompletna rudera – powiedział Justin wysiadając z samochodu gdy dojechaliśmy na miejsce. Szczerze powiedziawszy ,miałam podobne myśli ale ku naszemu zaskoczeniu było to drewniany ,niewielki domek na jednym ze wzgórz za miastem. Robiło się już ciemno ,ale było na tyle jasno ,że mogliśmy jeszcze zaobserwować najważniejsze elementy tej budowli. Spojrzałam na Justina by upewnić się ,że to dobry plan by wchodzić do środka.

- Zostań ,ja pójdę i sprawdzę co tam jest grane – powiedział ,a ja się zdziwiłam. Przecież to ja musze pomóc Sam.

- Justin , tam jest moja przyjaciółka – chłopak chwycił mnie za ramiona i wlepił we mnie swój wzrok :

- Nie pozwole cię znowu skrzywdzić ,to niebezpiecznie. Zostań tutaj i nie wchodź do środka , okej ? – wpatrywał się we mnie wyczekując odpowiedzi ,która niestety musiała zgadzać się z jego prośbą. Wiedziałam ,że jeśli zaczęłabym dalej się z nim sprzeczać to zmarnowalibyśmy tylko czas ,a on i tak nie wpuściłby mnie do środka. Przytaknęłam zawiedziona głową ,a on jak gdyby nie zwracając uwagi na to czy podoba mi się jego plan czy nie pocałował mnie w usta i po chwili zobaczyłam oddalającą się postać.

POV Justin :

Nigdy nie pozwoliłbym jej tam wejść bo obiecałem ,że nie pozwole jej już więcej skrzywdzić. Skąd mogłem wiedzieć czego spodziewać się w środku ? A jeśli to jakiś psychopata która ma podpięty do brzucha ładunek wybuchowy i w każdym momencie może rozjebać tą bude ? No właśnie ,dlatego nie mogłem ryzykować jej życia. Szedłem pewnym krokiem na przód i wiedziałem ,że gdy tylko zobacze mordę tego drania będę chciał go zabić na miejscu. Nadal zastanawiam się dlaczego nie zrobiłem tego już kiedyś. Z impetem otworzyłem drzwi i weszłam do środka. Nie spodziewałem się tylko jednego – że Mike może zaatakować od tyłu, tym samym chwytając mnie za szyje i przyduszając.

- A kogo tu diabli przynieśli – jadowicie powiedział mi do ucha. Kurwa , nie wytrzymam jego ohydnego głosu tak blisko mojego ciała. Próbowałem się wyszarpać ,ale bezskutecznie. Nie spodziewałem się ,że ten dupek ma tyle siły.

- Czyżbyś martwił się o moją siostrzyczkę ? – zapytał ,uśmiechając się cwaniacko. Niech tylko się uwolnie ,a zetrę ten uśmieszek z jego okropnej mordy.

- Ktoś musi – wysyczałem , łapczywie wdychając powietrze. Usłyszałem tylko śmiech wypełniający całe pomieszczenie.

- Teraz nie jesteś taki odważny jak ostatnio ,co ? –  ‘A jak mam cokolwiek zrobić jeśli odcinasz mi jedyny dostęp powietrza geniuszu ?’ zadawałem sobie w myślach to pytanie. Nagle ogarnęła mnie niewytłumaczalna siła i nie miałem zamiaru dalej być poniżany. Chwyciłem jego ręce trzymające moją szyję i zrzuciłem je z niej. Resztkami sił kopnąłem go jeszcze w brzuch ,tak że zgiął się w pół i pobiegłem do innego pomieszczenia w poszukiwaniu Sam. Nie było to trudne ,bo znajdowała się w dużym salonie ,przywiązana do jakiegoś krzesła. Ten koleś serio był nienormalny. Gdy mnie zobaczyła ,uśmiechnęła się blado i wskazała wzrokiem na swoje związane ręce. Ruszyłem tam by ją uwolnić gdy nagle usłyszałem jej przejmujący krzyk :

- Uważaj ! – zdezorientowany obróciłem się i zobaczyłem Mike trzymającego w rękach pistolet i celującego we mnie…


OD AUTORKI : Witajcie słoneczka, wróciłam ! 
Myślę, że ten rozdział podoba Wam się tak samo bardzo jak mi. Jak myślicie ? Co stanie się z Justinem ? 

                                                                     WAŻNE
NIE WIEM ILE ZOSTAŁO CZYTELNIKÓW PO MOJEJ PRZERWIE WIĘC BARDZO PROSZĘ KAŻDEGO KTO PRZECZYTAŁ TEN ROZDZIAŁ O ZOSTAWIENIE KOMENTARZA, WYSTARCZY NAWET ZWYKŁA KROPKA, PO PROSTU CHCE WIEDZIEĆ ILE Z WAS TU JESZCZE WCHODZI 

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 29

                                                                                                 Przeczytaj notke pod rozdziałem !

- Co się stało ? – zapytałam wyraźnie wyczuwając w jej głosie panikę.

- Mike stoi pod Twoim domem, dzwonił do mnie i powiedział ,że jeśli nie pojadę z nim to wejdzie tutaj i wyciągnie mnie siłą. Elen ja nie chce z nim jechać , boję się go ! – krzyczała spanikowana Sam ,a mi z każdą chwilą udzielał się jej strach. Spojrzałam znacząco na Justina ,a ten jak gdyby czytając mi w myślach zaczął się ubierać.

- Sam, spokojnie, będę tam za 5 minut, okej ? – próbowałam ją uspokoić.

- Dobrze ,ale proszę pośpiesz się  –powiedziała po czym się rozłączyła.

- Co jest ? – zapytał Justin jak gdyby chciał się upewnić w swoich przypuszczeniach.

- Mike jest pod moim domem – obserwowałam twarz chłopaka na której pojawiały się oznaki złości. Chwyciłam go za dłoń i razem wyszliśmy z pokoju. Szłam jak szybciej przez korytarz żeby nie natrafić na nikogo z jego członków rodziny , niestety moje błagania nie zostały wysłuchane bo w progu kuchni pojawiła się jak zgaduje mama Justina. Była niezbyt wysoka , miała piękne, brązowe oczy i kasztanowe włosy. Wydawała się bardzo miła, co mogłam wnioskować po jej promiennym uśmiechu.

- Dzień dobry – przywitałam się najmilej jak potrafiłam żeby zrobić jak najlepsze pierwsze wrażenie. Kobieta spojrzała na mnie ponownie, tym razem dokładniej po czym uśmiechnęła się jeszcze bardziej niż wcześniej :

- Dzień dobry , ty pewnie jesteś Elena – muszę przyznać ,że te słowa mnie zdziwiły bo oznaczało to ,że Justin już o mnie wspomniał co było naprawdę miłe. Spojrzałam ukradkiem na chłopaka ,który był lekko zakłopotany całą sytuacją więc postanowiłam go z niej wybawić i przy okazji znaleźć się jak najszybciej w moim domu.

- Tak to ja – odwzajemniłam uśmiech.

- Może zostaniesz na śniadanie ? Niedługo będzie gotowe.

- Bardzo chętnie ,ale niestety dziś nie mogę ,śpieszę się do domu – wyjaśniłam.

- Oh nic nie szkodzi. Justin cię odwiezie, tak ? – zapytała, kierując to pytanie bardziej do chłopaka.

- Tak, a teraz musimy już iść, wrócę niedługo – odpowiedział Justin tym samym zbywając swoją mamą, która najwyraźniej zrozumiała o co mu chodziło bo wróciła do kuchni.

- Dowidzenia ! – krzyknęłam nim Justin zdążył zamknąć za nami drzwi swojego mieszkania. Pobiegliśmy do jego samochodu i już po chwili jechaliśmy w stronę mojego domu. Kiedy Justin wjechał na odpowiednią ulicę zauważyliśmy grafitowy samochód zaparkowany na moim trawniku i opierającą się o niego osobę. Spojrzałam na Justina ,w którym zbierała się złość co mogłam wywnioskować po powiększających się żyłach na jego szyi i zaciśniętej szczęce. Wyczuwając to ,że go obserwuje obrócił się w moją stronę :

- Wszystko będzie dobrze – odpowiedział kładąc swoją dłoń na mojej. Musiałam wyglądać jakbym naprawdę się bała skoro wypowiedział takie słowa.

POV Justin :

Elena wyglądała na wystraszoną dlatego próbowałem ją trochę uspokoić. To niedorzeczne ,że to całe przedstawienie musiało odbywać się w biały dzień, kiedy ludzie spacerują tą ulicą i będą tego świadkami. Zatrzymałem samochód niedaleko mieszkania Eleny i spojrzałem na nią.

- Wyjdziemy razem ,ale ty pójdziesz do Sam i zamkniesz za sobą drzwi na klucz ,a ja porozmawiam z tym gnojem , dobrze ? – zapytałem, chcąc się upewnić czy zrozumiała co ma zrobić. Przytaknęła głową i spojrzała na mnie z troską :

- Tylko się tam nie pozabijajcie – wybuchnąłem śmiechem, bo to co powiedziała było bardzo prawdopodobne sądząc po tym jak bardzo nienawidzę tego dupka. Pocałowałem ją i wyszliśmy z wozu. Tak jak prosiłem Elena szybko pobiegła do domu, ja natomiast zmierzałem w jego stronę. Gdy stałem z Mikem  praktycznie twarzą w twarz ,ściągnął swoje okulary przeciwsłoneczne a ja zaśmiałem się pod nosem.

- Musi boleć – powiedziałem z rozbawieniem wskazując wzrokiem na jego podbite oczy.
- Spierdalaj – splunął jadowicie.

- Więc po co tu przyjechałeś ? – zapytałem spokojnie krzyżując ręce na klatce piersiowej. Spojrzał na mnie z wściekłością co niesamowicie mnie bawiło. – A raczej po kogo ? – dokończyłem.

- Dobrze wiesz po kogo.

- Ach tak , po swoją siostrzyczkę. Pewnie potrzebujesz się na niej wyładować – powiedziałem, czym jeszcze bardziej go rozzłościłem.

- Zamknij się kurwa ! Nie przyjechałem tu na pogaduchy ,tylko po Sam ,więc powiedź swojej dziwce żeby mi ją tu przyprowadziła albo sam po nią pójdę ! – wykrzyczał i pewnie nadal bym się z nim droczył gdyby nie nazwał Eleny w ten sposób. Nie wytrzymałem i chwytając Mika za koszulkę przycisnąłem go do samochodu ,a z jego ust wyrwał się jęk bólu.

- Posłuchaj mnie gnoju , jeszcze raz nazwiesz ją dziwką a tak cię załatwię ,że nie zdołasz wypowiedzieć ani jednego słowa – wysyczałem mu prosto w twarz – I zostaw Sam w spokoju jeśli nie chcesz żeby stała ci się krzywda, rozumiemy się ? – dokończyłem mając ochotę zabić go tu i teraz. Nie mogłem patrzeć na tą jego okropną mordę dlatego rzuciłem nim o samochód i odsunąłem się do tyłu.

- A teraz wypierdalaj ! – krzyknąłem. Mike patrzył na mnie z mordem w oczach ,ale nie odważył się do mnie podejść. Otworzył drzwi swojego samochodu i wsiadając rzucił w moją stronę :

- To jeszcze nie koniec ! – zaśmiałem się w myślach bo niby co taka ciota jak on może mi zrobić. Umie tylko straszyć i nic więcej. Odjechał ,a ja skierowałem się do drzwi mieszkania Eleny. Pośpiesznie zadzwoniłem dzwonkiem i chwilę potem drzwi otworzyły się ukazując zatroskaną twarz dziewczyny. Mojej dziewczyny.

- Nic Ci nie jest ? – zapytała chwytając moją twarz w dłonie i przyglądając mi się uważnie. 

- Nie, spokojnie – zaśmiałem się widząc jej strach. Ona nadal trzymając moją twarz przybliżyła się i złączyła nasze usta w namiętnym pocałunku.

- Co z Samantą ? – zapytałem wchodząc głębiej do pomieszczenia.

- Jest roztrzęsiona i boi się ,że Mike po nią wróci – powiedziała dziewczyna prowadząc mnie po schodach.

- Nie wróci, załatwiłem to – Elena obróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie zupełnie nie przekonana.

- Postraszyłeś go ,ale nie możesz przewidzieć tego co zrobi ,a on na pewno będzie chciał żeby Sam wróciła – miała rację ,ale jakoś nie chciałem tego do siebie dopuścić, o wiele bezpieczniejsza była moja wersja myślenia. Weszliśmy do pokoju Eleny i zauważyliśmy Sam wyglądającą za okno. Obróciła się wyczuwając naszą obecność i spojrzała na mnie pytająco.

- Na razie mamy spokój – powiedziałem, uśmiechając się pokrzepiająco.

POV Elena :

Justin posiedział z nami jeszcze chwilę ,ale potem musiał jechać więc resztę popołudnia spędziłyśmy same. Postanowiłyśmy ,że jak tylko moi rodzice wrócą z pracy razem z Sam pojedziemy do jej mamy. Mówiłam jej ,że jeśli chce może zostać u mnie ile chce ,ale ona upierała się ,że nie chce się narzucać mojej rodzinie. Zeszłyśmy na dół zauważając moich rodziców w kuchni.

- Dzień dobry – przywitała się Sam, czym zwróciła na siebie uwagę. Moja mama spojrzała w naszą stronę ,a zaraz po niej zrobił to tata i oboje przyjaźnie się uśmiechnęli.

- Dzień dobry Samanto – przywitała się moja rodzicielka.

- Mamo musimy wyjść, mogę zabrać twój samochód ? – zapytałam nie zwlekając.

- Coś się stało ? Wyglądacie na zakłopotane – powiedziała patrząc na nasze twarze ,które pewnie nie pajały optymizmem.

- Nie ,wszystko w porządku, odwiozę tylko Sam do domu – wytłumaczyłam i pośpiesznie wyszłyśmy z domu by uniknąć kolejnym pytań.


- Czy mamy zawsze muszą wszystko przeczuwać ? – zapytała retorycznie moja przyjaciółka wsiadając na miejsce pasażera. Uśmiechnęłam się wyjeżdżając na ulice. Mama Sam mieszkała na drugim końcu miasta dlatego dość dużo czasu zajęła nam droga. Musiałam zatrzymać się na stacji bo zaczęło brakować nam paliwa. Zatankowałam po czym udałam się do kasy zostawiając Sam w samochodzie. Niechętnie zapłaciłam własnymi pieniędzmi i czekając na resztę musiałam znosić dwuznaczne uśmieszki sprzedawcy. Po otrzymaniu kilku monet jak najszybciej wyszłam z tego pomieszczenia i zmierzałam w stronę samochodu. Gdy byłam kilka kroków od niego zauważyłam ,że w środku nie ma Samanty…

OD AUTORKI : Pod ostatnim rozdziałem nie pojawił się żaden komentarz ,ale mam nadzieję ,że ktokolwiek to przeczytał. 

Ostatnio brakuje mi weny do dalszego pisania więc byłoby mi naprawę miło gdybyście zmotywowali mnie komentarzami ,napisali jak podoba Wam się to opowiadanie ,co sądzicie o bohaterach :) 

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 28


To była najdziwniejsza chwila jaką  przeżyłam. W ciągu sekundy napłynęło do mnie tyle uczuć ,że zaczęło kręcić mi się w głowie. Początkowe zszokowanie zamieniło się w radość i ulgę. Justin uważnie przyglądał się zmianom na mojej twarzy ,a ja w dalszym ciągu nie umiałam wykrztusić z siebie ani słowa. Spojrzałam na niego dokładniej i zobaczyłam ,że jest lekko zakłopotany i oczekuję mojej odpowiedzi. Zebrałam się wewnątrz i zmusiłam do otworzenia ust:

-  Na.. naprawdę ? – tylko na tyle było mnie stać ,ale i tak powinien się cieszyć ,że cokolwiek z siebie wykrztusiłam.

- Nie , na niby kurwa – warknął i widziałam ,że czuję się nieswojo z tą sytuacją. W zasadzie ja czułam się tak samo. Miałam ochotę znaleźć się już w swoim pokoju ,ale nie mogłam zostawić tak tej sytuacji. W tym momencie byłam tak zagubiona emocjonalnie ,że nie panowałam nad swoimi myślami. Gwałtownie przybliżyłam się do Justina i chwyciłam jego twarz między dłonie. Przyciskając swoje usta do jego złączyłam nasze wargi w pełnym uczuć pocałunku. Był tak namiętny ,a równocześnie delikatny ,że nie chciałam go nigdy przerywać. Jednak oderwałam się od niego i pogładziłam kciukiem jego policzek :

- Też Cię kocham – wypowiedziałam te słowa wpatrując się w jego oczy ,które zalśniły z radości. Uśmiechnął się delikatnie ,a ja zrobiłam to samo. Czułam się tak wspaniale ,wiedząc ,że ktoś mnie kocha , prawdziwie kocha. Bo wiem ,że to było szczere , za dużo wysiłku go to kosztowało.

- Chcę z Tobą zostać – powiedział spokojnie.

- Wiesz ,że Sam jest u mnie – odpowiedziałam lekko zdołowana ,że niedługo ten wspaniały czas się zakończy. Justin tylko uśmiechnął się cwaniacko i wyszedł z samochodu. Zdezorientowana patrzyłam jak okrążą samochód by chwile później otworzyć drzwi od mojej strony . Wyciągnął do mnie rękę , którą chwyciłam i wyszłam z pojazdu. Następnie otworzył tyle drzwi i zaprosił mnie do środka. Zaraz po mnie do wnętrza wpakował się Justin i zamknął za sobą drzwi.

- Więc zostaliśmy sami – powiedział i zabawnie poruszył brwiami. Wybuchłam śmiechem bo przecież cały czas byliśmy tylko we dwoje.

- Jakby to była nowość – skwitowałam i patrzyłam jak Justin kładzie się na siedzeniach ,a następnie umiejscawia mnie na swoich nogach. Było mi wtedy tak wygodnie jak nigdy mimo ,że byliśmy w samochodzie. Wtuliłam się w zagłębienie jego szyi ,a nasze złączone ręce wylądowały na moim brzuchu. Siedzieliśmy w ciszy , która była taka przyjemna , spokojna , jakbyśmy nie mieli żadnych problemów. Chłopak rysował na mojej bluzce jakieś wzorki , delikatnie mnie gilgocząc , czym wywołał u mnie cichy chichot. Najwyraźniej spodobało się mu to i byłam pewna ,że w tym momencie zwycięsko się uśmiecha. Zaczął łaskotać mnie coraz bardziej , a mój śmiech nie mógł być już głośniejszy niż w tym momencie.

- Jus.. Justin przeeestań – próbowałam powiedzieć coś między napadami śmiechu. Ku mojemu zdziwieniu odłożył swoje dłonie od mojego brzucha. Obróciłam się tak ,że patrzyłam w jego oczy :

- Po co to zrobiłeś ? – zapytałam lekko zbita z tropu.

- Bo uwielbiam gdy się śmiejesz – odpowiedział ,chociaż nie uważałam by mój śmiech był na tyle fajny żeby trzeba było go wymuszać. Nie chciało mi się jednak dalej z nim dyskutować więc z powrotem wróciłam do wcześniejszej pozycji.

- Już nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić – usłyszałam głos Justina. Chłopak wtulił mnie w siebie jeszcze bardziej , pokazując tym samym ,że słowa która wypowiedział są prawdziwe. Mruknęłam cicho , rozkoszując się tym wspaniałym uczuciem wypełniającym mnie wewnątrz. Na chwilę oderwałam się od rzeczywistości i mogłam skupić się tylko na nas. Zapomniałam o tym okropnym popołudniu , zapomniałam o wszystkim. Jednak postanowiłam przerwać tą cisze , teraz był idealny czas by porozmawiać.

- Justin – zaczęłam spokojnie.

- Mhmm ? – mruknął w moją szyję czym wywołał u mnie gęsią skórkę.

- Twoja siostra mnie nie lubi ? – zapytałam. Już wiele razy gdy miałam wolną chwilę myślałam nad tym ,ale jakoś nie miałam okazji porozmawiać z Justinem , nie wliczając naszych kłótni.

- Szczerze powiedziawszy to nie mam pojęcia. Ona praktycznie nikomu nie ufa i jest naprawdę mała garstka osób ,które lubi – powiedział najnormalniej w świecie ,ale zabolało mnie to. Może dlatego ,że zdążał właśnie do tego ,że ona jednak mnie nie lubi. Ale czy mogę się jej dziwić ? Jeśli wiąże mnie z dawnymi „koleżankami” Justina to nie ma tu nic do wyjaśniania.

-Och – powiedziałam bardziej do siebie niż do niego.

- To znaczy , Elen nie zrozum mnie źle , Jazzy jest tak skryta ,że naprawdę ciężko rozgryźć jej uczucia – w jakiś sposób próbował mnie uspokoić. Nie chodziło mi o to by  ona mnie uwielbiała , chciałam tylko tego ,żeby nie postrzegała mnie jako dziwkę.

- Justin , ty naprawdę przyprowadzałeś dziwki do domu ? –  z każdą minutą miałam coraz więcej pytań i to nie koniecznie tych pozytywnych. Justin na chwilę wstrzymał oddech i zrobił się zakłopotany. Nawet nie musiał mi odpowiadać ,jego zachowanie mówiło wszystko.

- Bardziej nazwałbym to koleżankami do łóżka – sprecyzował ,a mi nie wiem czemu zachciało się śmiać z jego doboru słów.

- W zasadzie Justin – zrobiłam przerwę – To jedno i to samo – dokończyłam i obróciłam się do niego z morderczym spojrzeniem , które tak naprawdę udawałam. Musiałam robić to naprawdę dobrze bo chłopak posmutniał i chciał się już tłumaczyć kiedy wybuchłam śmiechem. Przez chwilę patrzył na mnie zdezorientowany by po chwili zadać pytanie :

- Ty , yy , ty nie jesteś zła ?

- Justin nie mogę być na ciebie zła o coś co robiłeś tylko i wyłącznie w przeszłości – powiedziałam akcentując ostatnią część zdania , tym samym wymuszając na nim potwierdzenie.

- To tylko i wyłącznie przeszłość – powtórzył moje słowa uspakajać mnie. Pocałował czubek mojego nosa ,co było cholernie słodkie dlatego zachichotałam cicho.

- Słodko chichoczesz – powiedział z uśmiechem na twarzy.

- Nigdy nie sądziłam ,że usłyszę to słowo z twoich słodziaśnych ust – droczyłam się z nim co bardzo mnie bawiło.

- Chciałaś chyba powiedzieć idealnych ust – poprawił mnie.

- Nie, chciałam powiedzieć słodziaśnych.

- Na pewno ? Chyba zapomniałaś ,że trzymam swoje ręce na twoim brzuchu – powiedział , delikatnie drażniąc moją skórę czym wywołał u mnie niekontrolowany chichot.

- Dobrze, dobrze, masz racje, powiedziałam idealnych.

- Ja  zawsze mam racje – uśmiechnął się zwycięsko ,a ja przewróciłam oczami na jego pewność siebie.

- Kiedyś Ci oddam, zobaczysz – ostrzegłam go , patrząc na niego poważnym spojrzeniem ,a on nic sobie z tego nie robiąc cmoknął mnie w usta.

- Hej ! – upomniałam go na co zrobił niezadowoloną minę. Po chwili jednak uśmiechnęłam się bo wyglądał tak sło… to znaczy idealnie. Tym razem to ja go pocałowałam i to o wiele namiętniej niż on mnie. Oderwałam się od niego i wtuliłam w jego bluzę. Ten dzień był tak pełny wrażeń ,że niedługo po tym zasnęłam w idealnej pozycji dla mnie – czyli z nim.


Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno ,ale nie to samochodowe lecz pokojowe. Przetarłam oczy ,a mój wzrok skierowany był na granatową ścianę przede mną. Chciałam wstać i dokładniej się rozejrzeć lecz kogoś ręka obejmująca mnie w talii skutecznie to utrudniała. Obróciłam się i zauważyłam śpiącego Justina. Momentalnie na moją twarz wkradł się uśmiech bo chłopak wyglądał w tym momencie jak aniołek. Wolałam nawet nie myśleć jak ja wyglądam , zważywszy na to ,że spałam w makijażu. Musiałam niestety zepsuć sobie ten piękny widok Justina i zaczęłam delikatnie szturchać go łokciem w brzuch. Skrzywił się lekko ,ale zaraz po tym otworzył oczy, których spojrzenie zderzyło się z moim.

- Już nie śpisz księżniczko ? –zapytał przyjaźnie.

- Justin co ja tu robię ? – zadałam pytanie , pojmując wcześniej ,że prawdopodobnie znajduję się w jego pokoju.

- No więc wczoraj zasnęłaś , a spałaś tak słodko ,że grzechem byłoby cię obudzić więc miałem dwie opcje do wyboru : albo zostać tam z tobą w samochodzie i denerwować się ciekawskimi spojrzeniami albo przywieść cię do siebie – powiedział tak spokojnie ,że przestałam się tym martwić. Zdjęłam jego dłoń z mojego ciała i położyłam stopy na miękkim dywanie , tym samym siadając na materacu. Rozglądnęłam się wokół i musze przyznać ,że to pomieszczenie było naprawdę ładne. Mimo ,że ściany były ciemnego koloru to światło dostarczane przez okno równoważyło się z nimi , nadając pokoju lekko mrocznego lecz przytulnego klimatu. W kącie stało niewielkie biurko ,a pod ścianą obok drzwi szafa. Na ścianach wisiało kilka plakatów , na moje szczęście przyzwoitych.

- Podoba Ci się ? – zapytał Justin ,który również wstał i teraz znów obejmował mnie w pasie.

- Tak , jest ładnie – obróciłam się , posyłając mu uśmiech. W zasięgu mojego wzroku zauważyłam zegar więc spojrzałam na niego i lekko się przeraziłam – była 8 ,a to oznaczało ,że moi rodzice już nie spali ,a przeciwnie , przygotowywali się do pracy mimo ,że była sobota. Wstałam przeciągając się , w końcu spanie w ubraniach nie było zbyt wygodne. Jak na zawołanie telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować ,a ja pośpiesznie go wyciągnęłam i odebrałam połączenie :


- Mamy problem – usłyszałam głos Sam…


OD AUTORKI : Jak myślicie ,o co może chodzić Sam ? Jeśli chcecie się tego dowiedzieć czekajcie na kolejny rozdział. Dziękuje za to że jesteście, czytacie i komentujecie ! Jesteście wspaniałe ! 

niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 27

POV Justin :

Razem z Alfredo i innymi kumplami grałem w kosza na miejskim boisku gdy mój telefon zaczął wibrować. Początkowo to zignorowałem , ale za trzecim razem nachalnego dzwonienia w końcu odebrałem. W słuchawce usłyszałem roztrzęsiony głos i nie miałem pojęcia o co chodzi. Już miałem się rozłączać kiedy osoba po drugiej stronie wypowiedziała imię „Elena”. Dopiero po chwili gdy mój rozmówca się uspokoił wyjaśnił mi ,że jest Samantą i ,że Mike chce zrobić Elenie coś złego.

Jadąc razem z Alfredo moim Lamborghini ciągle ściskałem i rozluźniałem pięści na kierownicy. Byłem tak kurewko wnerwiony ,że jak tylko dostanę tego dziada w moje ręce to będzie martwy. Ciągle po mojej głowie chodziły myśli ,że Mike w tym momencie dotyka Elene ,a mnie tam nie ma. Jechałem jak najszybciej się da, nie zważając na  czerwone światła. Z piskiem opon podjechałem po dom tego frajera i wysiadając z samochodu wbiegłem do jego mieszkania. Drzwi były otwarte więc od razu wparowałem do salonu , w którym zobaczyłem roztrzęsioną Sam , siedzącą na kanapie. Spojrzała na mnie rozpłakana i pokazała ręką kierunek , w który mam się udać. Wbiegłem po schodach na piętro i już stąd słyszałem szlochanie Eleny i jej błagania. Wstąpiło we mnie jeszcze więcej gniewu , o ile to możliwe i skierowałem się w stronę drzwi jakiegoś pokoju. Z impetem otworzyłem je szeroko i moim oczom ukazała się pół naga Elena przyciśnięta pod cielskiem tego kutasa. Kiedy zobaczyłem jak językiem liże jej odkryty dekolt momentalnie chwyciłem go za rękę i pociągnąłem na ziemie. Nim Mike zdążył się otrząsnąć z całej sytuacji uderzyłem go w brzuch ,a następnie usiadłem na nim i zacząłem okładać go pięściami po twarzy. Miałem ochotę zabić dziada.

- Nigdy – cios w policzek – więcej – kolejne uderzenie – jej – uderzenie – nie – cios – dotykaj – ostatnie przywalenie. Miałem nadzieję ,że to do niego dotarło , bo jeśli nie to mogę mu to jeszcze raz powtórzyć. Zrobiłem krótką przerwę od bicia go , by spojrzeć na Elene. Siedziała roztrzęsiona na łóżku ,a po jej policzkach spływały łzy. Oczy miała tak zaszklone ,że nie mogłem z nich odczytać żadnych uczuć.

- Ubierz się , zaraz skończę – poradziłem jej ,a ona posłusznie wykonała mój rozkaz. Ja natomiast popatrzyłem z powrotem na tego kutasa i uśmiechnąłem się do niego zwycięsko. On ledwo oddychał ,a powieki miał tak podpuchnięte ,że z trudem na mnie patrzył.

- Jeszcze raz jej dotkniesz ,a obiecuję ,że następny raz będzie ostatnim – powiedziałem i wstając z niego ostatni raz przywaliłem mu w brzuch.

- Aaa i Sam też radzę zostawić w spokoju – uderzyłem go w kroczę i chwytając Elene za dłoń wyszliśmy z pokoju. Dziewczyna nadal była tak przestraszona ,że gdybym teraz ją puścił pewnie by zemdlała. Pomału zaprowadziłem ją na dół gdzie spotkaliśmy Sam przytuloną do ramienia Alfreda.

- Chodźmy stąd – zarządziłem stojąc na korytarzu i podtrzymując Elene.

- Nie możemy zostawić tu Sam – wybełkotała Elena ,krztusząc się łzami.

- Pójdzie z nami – Sam momentalnie na mnie spojrzała i mimowolnie pokiwała przecząco głową.

- Ja nie mogę iść – powiedziała dziewczyna i widziałem w jej oczach jakiegoś rodzaju smutek z powodu tego co powiedziała bo tak naprawdę chciałaby stąd uciec. Spojrzałem na Alfreda porozumiewawczo ,a on zaczął ją podnosić , czemu się nie sprzeciwiała. Nie pewnie szła trzymając się ramion chłopaka ,jakby bała się konsekwencji tego ,że teraz opuści ten dom. Cała nasza czwórka wyszła stamtąd i skierowaliśmy się do mojego samochodu. Elena usiadła na miejscu pasażera , natomiast pozostała dwójka na tyle. Jechaliśmy w ciszy i tylko od czasu do czasu było słychać pociąganie nosa Samanty. Chciałem znaleźć się już sam na sam z Eleną i zaopiekować się nią jak najlepiej się da ,ale najpierw musiałem pozbyć się naszych towarzyszy. Nie zrozumcie mnie źle , po prostu Elena była dla mnie ważniejsza od nich. Dziewczyna przez całą drogę była obrócona w stronę szyby i pomału zaczynało mnie to denerwować bo bardzo potrzebowałem z nią rozmowy. Jednak nie miałem zamiaru teraz się do niej czepiać , zachowałbym się jak skończony dupek.

- Czy ktoś mi powie gdzie ja teraz się zatrzymam ? – zapytała zdołowana Samanta ,a ja tak naprawdę nie miałem pojęcia co z nią będzie.

- Zostaniesz u mnie , okej ? – odpowiedziała Elena obracając się. Dopiero teraz mogłem bliżej przyjrzeć się jej twarzy i nie wyglądała zbyt dobrze. Było widać na niej zmęczenie i bezsilność. Nie mogłem wpatrywać się w nią dłużej bo tak bardzo bolał mnie ten widok dlatego skupiłem się na drodze.

- To nie jest najlepszy pomysł , ja coś wymyślę

- Zostajesz u mnie i koniec – skwitowała Elena , a jej przyjaciółka nie miała zamiary dłużej dyskutować. Z jednej strony mi ulżyło ,że sprawa się rozwiązała ,ale z drugiej byłem zły bo chciałem pobyć z Eleną ,a teraz się to utrudniło.

POV Elena :

Czułam się beznadziejnie. Ciągle ktoś się do mnie dobiera , ja już tego nie wytrzymuję. Czułam się tak brudno ,że miałam ochotę zedrzeć z siebie całą skórę i wejść w nową. Gdyby tego było mało to gdy Justin podjechał pod mój dom , nawet się ze mną nie pożegnał. Nie rozumiałam go , przecież to nie moja wina ,że Mike próbował mi coś zrobić , ja chciałam tylko pomóc. Przez to czułam się jeszcze gorzej ,ale z wielką trudnością musiałam odłożyć te myśli na bok bo teraz Samanta była główną poszkodowaną. Nie zwracając uwagi na mnie było mi jej okropnie żal. Wcześniej nie wyobrażałam sobie przez jakie piekło przechodzi dopóki dziś tego nie zobaczyłam. Już od 3 godzin siedziałyśmy w moim pokoju i pocieszałyśmy się nawzajem bo mimo ,że próbowałam być silna to w pewnym momencie po moim policzku spłynęło kilka łez ,a potem było jeszcze gorzej. Postanowiłyśmy ,że Samanta zostanie u mnie na noc , a potem ona chce zamieszkać ze swoją mamą ,ponieważ jej rodzice się rozwiedli. Na szczęście zostanie w mieście , więc będę miała z nią kontakt. Ja na jej miejscu zrobiłabym to już dawno , naprawdę podziwiam ją ,że jest tak silna ,że tak długo wytrzymała w swoim domu.

Około 1 w nocy gdy miałyśmy zamiar już iść spać niespodziewanie zadzwonił mój telefon. Na ekranie wyświetliła się nazwa kontaktu: Justin. Chwilę wahałam się czy odebrać ,ale tym razem wygrało moje serce i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Tak ? – zapytałam.

- Cześć , umm co robisz ? – zadał pytanie lekko zakłopotany.

- A co można robić o 1 w nocy ? – odpowiedziałam sarkastycznie ,ale w jakiś sposób byłam na niego zła i chciałam to jakoś wyładować.

- Spotkajmy się – powiedział szybko ,a mnie na chwilę zatkało. Gdzie on się niby chce spotkać w środku nocy ? Ten człowiek coraz bardziej mnie zaskakiwał.

- Ty wiesz ,która jest godzina ?!

- Czekam pod Twoim domem , proszę wyjdź , chociaż na 5 minut – słyszałam w jego głosie bezradność i błaganie i nie zastanawiając się zbytnio zgodziłam się , po czym rozłączając się wbiegłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Wyglądałam tragicznie ,ale nie miałam zamiaru się poprawiać , nie miałam na to siły. Rozpuściłam tylko włosy by choć trochę zakryć swoją twarz i mając już na sobie legginsy i jakąś koszulkę , założyłam na to tylko grubszy sweter.

- Idziesz gdzieś ? – zapytała Sam, a ja na moment zapomniałam ,że jest ona w pokoju.

- Justin coś chce – powiedziałam jakby od niechcenia , choć tak naprawdę mimowolnie byłam podekscytowana tym ,że go zobaczę. Podeszłam do okna i otworzyłam je. Od razu uderzyła we mnie fala zimnego powietrza i po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nie zważając na temperaturę przełożyłam obie nogi przez parapet i spojrzałam w dół. Od razu zauważyłam samochód Justina ,ale też nie małą odległość od ziemi.

- Niedługo wrócę – powiedziałam przez ramię do Sam.

- Nie musisz się spieszyć – uspokoiła mnie ,a ja znów spojrzałam przed siebie i wychodząc z okna chwyciłam się rynny i zjechałam na niej najostrożniej jak się dało aż poczułam pod nogami niewielki daszek . Bez problemu z niego zeskoczyłam i byłam już na trawniku. Zastanawiałam się tylko jak wejdę powrotem na górę ,ale teraz to nie miało tak wielkiego znaczenia. Podbiegłam do Lamborghini i wsiadłam na miejsce pasażera. Od razu zauważyłam na sobie wzrok Justina. Spojrzałam na niego i jego oczy nie były jak zawsze błyszczące lecz jakby za mgłą. Miał zakłopotany wyraz twarzy i czułam że się o mnie martwi.

- Nie pożegnałem się wcześniej bo wiedziałem ,ze jeszcze dziś cię zobaczę.

- To nie ważne – odpowiedziałam. Zapanowała cisza ,a ja z każdą sekundą czułam się coraz bardziej niezręcznie.

- Przepraszam – powiedział Justin i już wyobrażam sobie swój wyraz twarzy. Musiałam wyglądać jak idiotka.

POV Justin :

Kiedy zobaczyłem ją w samochodzie poczułem ból w klatce piersiowej. Wyglądała na bardzo zmęczoną i wiedziałem ,że wcześniej płakała ,a mnie znów nie było przy niej kiedy mnie potrzebowała. Musiałem ją przeprosić bo czułem ,że to wszystko moja wina.

- Ale za co ? – zapytała zdziwiona.

- Że nie było mnie kiedy mnie potrzebowałaś.

- Justin nie mów tak. Byłeś. To ty mnie uratowałeś , nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci za to wdzięczna. Gdybyś wtedy się nie pojawił ,on, on – przerwała i wiedziałem ,ze próbowała walczyć z łzami.

- Ten dupek za to odpowie , to co zrobiłem w jego domu to dopiero namiastka tego jakie urządzę mu piekło – powiedziałem zdenerwowany , a złość coraz bardziej we mnie wzbierała. Kiedy pomyślę sobie ,że on trzymał te swoje brudne łapska na mojej dziewczy…. to znaczy Elenie to mam ochotę go zabić.

- Już nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić , jeśli ktokolwiek jeszcze raz cię dotknie to nie ręczę za siebie – mówiłem próbując ją pocieszyć. Spojrzała na mnie jakby intensywnie nad czymś myśląc , po czym zaczęła :

- Przecież nawet nie wiem kim dla ciebie jestem , praktycznie się nie znamy. Dlaczego to robisz ?


- Bo, bo – przełknąłem ze zdenerwowania ślinę – Bo Cię kocham…


OD AUTORKI : Jednak zjawił się ktoś kto pomógł Elenie no i po raz pierwszy Justin wyznał co tak naprawdę czuje do dziewczyny .Czekam na komentarze i do napisania :*

piątek, 14 marca 2014

Rozdział 26

Rano obudziłem się wcześnie i zobaczyłem ,że Elena jeszcze śpi. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Wyglądała jak najsłodszy aniołek na świecie. Wpatrywałem się w nią dobre dziesięć minut i zastanawiałem się jak jedna osoba może tak namieszać w moim życiu i dotychczasowym myśleniu. Wcześniej dziewczyny traktowałem jak zabawki ,ale Elene nawet gdybym chciał nie umiałbym tak traktować. I mimo ,że nie jestem do końca pewny co do niej czuję to wiem ,że kiedy jestem przy niej czuję się najlepiej na świecie. Nagle jej oczy zaczęły się pomału otwierać i dziewczyna spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem. Chwilę zajęło jej przypomnienie sobie skąd ja się tutaj znalazłem po czym gwałtownie zakryła się dłońmi i obróciła na drugi bok. Zdezorientowany jej zachowaniem zapytałem :

- O co chodzi ?

- Wyglądam okropnie ! – krzyknęła ,ale jej ręce skutecznie stłumiły głos ,tak że ledwo mogłem ją usłyszeć. Wypuściłem z siebie głośny chichot i chwytając jej ramię przeciągnąłem ją tak ,że znowu była obrócona do mnie twarzą. Delikatnie zdjąłem jej dłonie i spojrzałem prosto w jej oczy.

- Dla mnie zawsze wyglądasz pięknie ,księżniczko – uśmiechnąłem się , a ona to odwzajemniła z radością w oczach. Jednak po chwili wstała z łóżka i poszła do łazienki. Ja w tym czasie założyłem moją koszulkę i spodnie i usiadłem wygodnie na materacu ,czekając aż Elena wróci. Po chwili wyszła lekko ogarnięta i na mój widok rozpromieniła się. Podeszła do mnie , a ja momentalnie chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem na swoje kolana.

- Jak się czujesz ? – zapytałem kładąc dłonie na jej biodrach, czym lekko ją zdezorientowałem.

- W porządku – powiedziała trochę zakłopotana. Mimo ,że mówiła ,że wszystko jest dobrze to i tak wiedziałem ,że w środku o tym myśli i nadal ją to boli.

- Nigdy nie pozwolę Ci już chodzić samej w tej części miasta gdzie mieszkam – dałem jej szybkiego całusa w usta ,ale ona najwidoczniej chciała więcej ,bo chwyciła mnie za szyje i przyciągnęła bliżej wpijając się w moją wargę. Odwzajemniłem pocałunek po czym nasze języki zaczęły toczyć walkę ,którą i tak ja wygrywałem. Po chwili oderwała się ode mnie i spojrzała głęboko w moje oczy.

- Dziękuje – powiedziała nie przestając na mnie patrzeć. Jedyny co się zmieniło to ten uśmiech który wkradł się jej na twarz. Pierwszy raz ucieszyły mnie podziękowania od dziewczyny bo wiedziałem ,że chodź trochę jej pomogłem.

- Muszę iść – położyłem Elene na łóżku i zabierając swoją kurtkę ,założyłem ją na siebie.

- Na pewno ? – zapytała robiąc maślane oczy , na co się uśmiechnąłem. Wyglądała tak słodko.

- Niestety – pocałowałem ją w czoło i wyszedłem przez okno , unikając głębszych pożegnań. 
Jakoś nigdy nie lubiłem się żegnać. Wsiadłem do Lamborghini i pojechałem do domu.

Elena :

Jak zawsze nudny dzień w szkole , a gdyby tego było mało to nie spotkałam dziś Justina na korytarzach , co czyniło ten dzień jeszcze nudniejszym. Bez żadnych planów na wieczór siedziałam w swoim pokoju , próbując się skupić na nauce do sprawdzianu. Mój telefon zawibrował ,a ja mimowolnie się uśmiechnąłem bo miałam nadzieję ,że ktoś zaproponuje mi spotkanie. Moja radość znikła momentalnie gdy tylko odczytałam sms.

Od : Sam

„Mike chce mnie uderzyć , pomóż.”

Odruchowo zakryłam dłonią usta i nie mogłam uwierzyć w to co czytam. Wiedziałam ,że on ją bije ,ale nigdy nie sądziłam ,że on będzie tak brutalny ,że Sam będzie musiałam prosić o pomoc bo wiem ,że ona nie lubi gdy ktoś pomaga jej radzić sobie z problemami. Nie zastanawiając się dłużej , chwyciłam kurtkę i wybiegając z domu krzyknęłam tylko do mamy :

- Wychodzę , biorę samochód , niedługo wrócę ! – nie dałam mamie szansy na odpowiedź , bo byłam już przy samochodzie i wsiadając do niego , odpaliłam silnik i wyjechałam na drogę. Jechałam jak najszybciej się da , ale tym samym ostrożnie ,żeby z nerwów nie spowodować żadnego wypadku. Z jednej strony bałam się tam jechać , bo nie wiedziałam co może zrobić Mike , Sami i przy okazji mi , będąc w szale ,ale z drugiej strony Sam jest moją przyjaciółką i nie mogłabym jej zostawić w takiej sytuacji. Szybko dotarłam na miejsce i zamykając samochód wbiegłam po schodach jej domu. Stanęłam przed drzwiami i zastanawiałam się czy zapukać ,ale gdy usłyszałam wołanie Sam , bez zastanowienia otworzyłam drzwi i wbiegłam do środka. Znalazłam Sam siedzącą i trzęsącą się na kanapie oraz Mike wymierzającego jej cios w policzek. Stałam jak osłupiona i miałam ochotę się rozpłakać. Jak on mógł urządzać jej takie piekło ?! Po chwili otrząsnęłam się i krzyknęłam wkurzona :

- Odwal się od niej ! – oboje momentalnie na mnie spojrzeli. Na twarzy  Sam pojawiła się jakiegoś rodzaju ulga , natomiast Mike na początku był zdezorientowany ,a potem jego oczy pajały jeszcze większą wściekłością.

- Co ty tu kurwa robisz ?! – krzyknął ,a ja miałam w sobie coraz mniej odwagi.

- O to samo mogłabym zapytać ciebie. Zostaw ją ! – podniosłam głos ,ale on nic sobie z tego nie robił. Jedynie uśmiechnął się cwaniacko i zaczął iść w moją stronę.

- O ile pamiętam , mieliśmy coś dokończyć – powiedział ,a ja nie mogłam patrzeć na jego zboczony uśmieszek , który doskonale mówił ,co Mike zamierzał ze mną zrobić.

- Nawet mnie nie dotykaj , idioto – mówiłam ,ale mój głos lekko się załamywał. Ciągle cofałam się do tyłu ,aż w końcu natrafiłam na ścianę ,a Mike był coraz bliżej mnie. Kiedy teraz na niego patrzyłam ,nie mogłam wyobrazić sobie tego ,jak ja mogłam być w nim zakochana. Poczułam jego oddech na mojej twarzy i przeraziłam się bo wiedziałam ,że jest blisko mnie. Przerzucił moje włosy na jedną stronę i zaczął jechać swoim palcem po mojej szyi aż dotarł do ust. W końcu zbierając w sobie resztki siły , odepchnęłam go od siebie ,a on popatrzył na mnie tak złowrogo ,że momentalnie żałowałam tego co właśnie zrobiłam.

- Tak nie będziemy się bawić – powiedział obrzydliwie i szybkim ruchem przerzucił mnie sobie przez ramię. Momentalnie zaczęłam się wiercić i kopać go czym się tylko dało ,ale on nie zdawał się tym przejmować.

- Puść ją ! – krzyczała Sam , biegnąc w naszą stronę.

- Wypierdalaj stąd ! – krzyknął Mike , na co Sam automatycznie się zatrzymała. Nawet nie chciałam wiedzieć jak bardzo się go bała. Pamiętam kiedy pierwszy raz podwieźli mnie do szkoły , byli tacy szczęśliwy i wydawali się idealnym rodzeństwem. A teraz ? Ten kutas traktuje ją jak szmatę i worek treningowy. Nim zdołałam się zorientować Mike rzucił mnie na łóżku, w jak zgaduje jego pokoju.

- Czego ty chcesz ?

- Ciebie – powiedział pewnie i zaczął się do mnie przybliżać.

- Nie jesteśmy już razem , daj mi spokój ! – krzyknęłam przez co na moment się zatrzymał. Zaśmiał się tylko obrzydliwie i powiedział :

- Te czasu już minęły i teraz jesteś dla mnie jedynie nic nie znaczącą dziwką – uśmiechnął się dwuznacznie i rzucił się na mnie. Od razu go odepchnęłam ,ale on się tym nie przejął i kontynuował dalej. Nie mogłam pozwolić by coś mi zrobił. Dwie próby gwałtu w ciągu 48 godzin to wystarczająco za duża dawka  nerwów jak na mój mózg. Błagałam tylko aby Sam sprowadziła jakąś pomoc bo inaczej ja się załamię. Mike zaczął dotykać mnie swoimi brudnymi łapami po całym ciele ,a mnie przeszedł dreszcz obrzydzenia. Miałam ochotę zwymiotować gdy widziałam jego uśmieszek. Gdybym miała wystarczająco dużo siły już dawno starłabym go z jego twarzy. Mike włożył swoje dłonie pod moją koszulkę ,a ja jeszcze bardziej zaczęłam się wiercić , niestety bezskutecznie bo był ode mnie o dużo większy i  blokował moje ruchy. W końcu poddałam się i jedyny co teraz robiłam to modliłam się o jakąkolwiek pomoc. Niestety sekundy mijały ,a nikogo tutaj nie było. Mike pozwalał sobie na coraz więcej ,a do moich oczu dostawały się łzy ,które miały ochotę spłynąć po moich policzkach ,ale nie pozwalałam im na to.

- Zostaw mnie , proszę – mówiłam cicho ,co jedynie go rozbawiało.

- A gdzie jest twój kochaś dla którego mnie zostawiłaś , hmm ? – zapytał. Trafił w czuły punkt. Tak bardzo chciałabym ,żeby Justin teraz tu był i mi pomógł. Żeby mnie przytulił i powiedział tak bardzo banale „będzie dobrze”.

- Mike zostaw mnie do cholery ! – krzyknęłam spanikowana gdy poczułam jego ręce na odpięciu stanika.


- Zawsze chciałem Cię zobaczyć bez zbędnych ubrać , cukiereczku – mówił ,a ja ledwo słyszałam jego obrzydliwe słowa , bo w moich myślach ciągle krążyło jedno zdanie „Niech mi ktoś pomoże”. 



OD AUTORKI : Chyba nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw ! Jak myślicie ,ktoś pomoże Elenie ? 
Do napisania ;) 

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 25



                                                                                      Kolejny rozdział pojawi się 14.03 ( piątek )


Usiadłem na nim i zauważyłem ,że nigdzie jej nie ma . Zobaczyłem niewielkie światło wydostające się spod drzwi łazienki i wiedziałem już ,że tam znajduję się dziewczyna. Po chwili usłyszałem przekręcanie klamki i do pomieszczenia weszła Elena owinięta ręcznikiem. Niesamowicie mnie to podnieciło i miałem ochotę przelecieć ją tu i teraz ,ale wiedziałem ,że nie po to tu jestem. Wokół panował półmrok więc dziewczyna mnie nie zauważyła , a ja dzięki temu mogłem obserwować co robi. Zarzuciła swoje mokre włosy na plecy i powoli zaczęła ściągać ten kawałek materiału z siebie. Nieświadomie oblizałem usta bo wiedziałem ,że jest naga. Po chwili jednak zacząłem trzeźwo myśleć i jak najciszej wstałem z łóżka. Zacząłem iść w jej stronę ,a ona momentalnie zesztywniała bo zapewne czuła moją obecność, chociaż była obrócona do mnie tyłem. Nim zdołała wydać z siebie jakikolwiek dźwięk umiejętnie zakryłem jej dłonią usta. Drugą rękę ulokowałem na jej boku ,który był jeszcze zakryty ręcznikiem. 

- Shhh , to tylko ja – uspakajająco szepnąłem i poczułem jak lekko się odpręża. Chwyciła ręcznik i podciągnęła go najwyżej jak się dało.

- Nie mogłeś odezwać się wcześniej ? – zapytała zirytowana i wiedziałem ,że się zaczerwieniła. 

- Nie ma tu nic czego wcześniej nie widziałem – powiedziałem uwodzicielsko do jej ucha czując jak przechodzi ją dreszcz. Już mówiłem jak działam na kobiety ? Obróciła się do mnie i spojrzała na mnie speszona ,a jednocześnie zdenerwowana. Podeszła do komody , wyciągnęła z niej bieliznę i jakieś ubrania i udała się z powrotem do łazienki zaczaskując za sobą drzwi. Miałem tak okropną ochotę wejść tam i na nią popatrzeć ,że nawet zrobiłem kilka kroków w tym kierunku ,ale momentalnie zawróciłem i usiadłem na materacu. Po chwili wyszła z za dużą koszulką na sobie i umiejscowiła się obok mnie. 

- Czego chcesz ? – zapytała oschle. Może to dziwne ,ale ona w samej koszulce i bieliźnie plus zachowanie zimnej suki niesamowicie mnie kręciło. 

- Przepraszam Cię za moją siostrę , ona po prostu często opowiada różne głupoty żeby mnie wkurzyć – próbowałem się tłumaczyć. 

- Oouu Justin Bieber mnie przeprasza ? – zapytała z ironią w głosie , a ja dopiero teraz zorientowałem się co wcześniej powiedziałem. Miała prawo się dziwić bo ja nigdy nie przepraszam ,ale tak jest kiedy bardziej skupiam się na jej wyglądzie niż na tym co mówię. 

- Brawo , dziś jesteś tą szczęściarą – powiedziałem , na co ona lekko się zdenerwowała. Pewnie myślała ,że się speszę czy coś podobnego. Zapanowała cisza, w czasie której Elena patrzyła na mnie intensywnie wymuszając tym samym abym coś powiedział.

- Nie wiem do końca dlaczego wyszłaś ,ale mimo to jest mi przykro za moją siostrę.

- A za siebie samego nie jest Ci przykro ?

- Przepraszam ,że za tobą nie pobiegłem , po prostu wtedy nie myślałem – próbowałem się tłumaczyć choć konkretnie nie wiedziałem o co jej chodzi. Czasami była tak tajemnicza i skomplikowana ,że nie chciało mi się z nią nawet rozmawiać. 

- Chodzi mi o to ,że każdy ma mnie za kolejną twoją dziwkę ,a ja nie chce być tak traktowana , rozumiesz ? – powiedziała spokojnie i spojrzała na mnie z wyrzutem.

- To nie zależy ode mnie.

- Owszem zależy. Nawet my nie wiemy kim dla siebie jesteśmy więc jak inni mogą to wiedzieć.

- Słuchaj Elena ,lubię Cię i to tyle. Nic więcej nie mogę Ci zaoferować , więc nie licz na wiele – powiedziałem dobitnie by zrozumiała ,ze ja nie pakuje się w takie gówno jakim jest związek. Dziewczyna spuściła wzrok i nie odezwała się. Widziałem ,że nad czymś myśli i nie chciałem jej w tym przerywać ,ale kiedy minęło dobre 5 minut nie wytrzymałem i odezwałem się :

- Elena , jeśli Cię to zabola.. – zacząłem ,ale dziewczyna nie dała mi skończyć :

- Nie tłumacz się , to nieważne. Bardziej martwi mnie to ,że ktoś się mnie dobierał niż to co ty do mnie czujesz – powiedziała ze spuszczoną głową , a do mnie momentalnie dotarły jej słowa. Chwyciłem palcem jej podbródek i podniosłem tak ,że patrzyła na mnie.

- Jak to ktoś się do ciebie dobierał ? – zapytałem ze smutkiem w głosie ,że pozwoliłem na to . Gdybym w porę za nią wybiegł nic takiego by się nie stało ,a ona nie miała by nie miłych wspomnień. 

- Kiedy od Ciebie wyszłam , jakiś koleś mnie zaczepił i zaczął obmacywać ,ale jakoś się wyrwałam i uciekłam – w tym momencie byłem na siebie cholernie wściekły ,że jej nie pomogłem. 

- Tak mi przykro , gdybym wiedział nigdy bym na to nie pozwolił – powiedziałem i przysuwając się do niej mocną ja przytuliłem. Czułem jej spokojny oddech na mojej koszulce i wilgotne jeszcze włosy drażniące moją szyje. To było takie przyjemne , trzymać ją w swoich objęciach i czuć jej bliskość. To było nowe uczucie ,ale bardzo miłe. Po chwili Elena odsunęła się ode mnie i poprawiła swój t-shirt :

- Na ciebie już chyba czas – powiedziała wstając z łóżka. Jednak nie pozwoliłem jej na to chwytając jej rękę i ciągnąc ją z powrotem , przez co bezwładnie upadła na materac.

- Dziś nigdzie nie idę ,po tym co się stało jestem Ci to winny – powiedziałem i uśmiechnąłem się cwaniacko.

- A czy nie możesz odwdzięczyć mi się w inny sposób ? – zapytała ,na co lekko zachichotałem.

- A jaki inny sposób może by lepszy od spania w jednym łóżku z najprzystojniejszym facetem w mieście ? – zapytałem , na co wybuchła śmiechem. Uwielbiałem kiedy była taka rozbawiona. 

- A czy mógłbyś pokazać mi tego najprzystojniejszego faceta w mieście ? Nigdzie go nie wiedzę – powiedziała. Wtedy rzuciłem ją na łóżko ,a sam położyłem się na niej i przytrzymałem jej ręce.

- Jest tutaj – powiedziałem wpatrując się w jej brązowe tęczówki , a ona robiła to samo. Musnąłem tylko delikatnie jej usta bo wiedziałem ,że po tym co dziś przeszła to nie jest najlepszy moment , na coś więcej. Uśmiechnęła się do mnie ,a ja odwzajemniając to zszedłem z niej i zdjąłem koszulkę ,a następnie spodnie. Elena patrzyła na mnie zdziwiona i mimo słabego światła widziałem jak się rumieni. Uśmiechnąłem się tylko pod nosem ,a kiedy dziewczyna trochę ochłonęła odezwała się :

- Jeśli już stoisz to zamknij drzwi na klucz – zrobiłem to o co prosiła i umiejscowiłem się obok niej na materacu. Przykryłem nas kołdrą , objąłem Elene mocno i całując ją w czoło , szepnąłem do jej ucha :

- Dobranoc piękna.

- Dobranoc – mruknęła i już po chwili odpłynęła w głęboki sen.



OD AUTORKI : Witajcie kochani ! Ogromnie cieszy mnie wzrost wyświetleń i to że podoba Wam się to opowiadanie bo na początku miałam wątpliwości czy to aby na pewno dobry pomysł by to publikować ;p  
Proszę o komentarze bo one bardzo mnie cieszą i motywują :)
Pozdrawiam i do napisania ! ;*