POV Samanta :
Przez całą drogę
nie widziałam zbyt dużo bo ktoś zakrył mi oczy nim zdążyłam zobaczyć jego twarz
,ale i tak podejrzewałam kto to mógł być. Mogłam zobaczyć cokolwiek dopiero
wtedy gdy ktoś usadowił mnie na krześle i zdjął chuste z oczy. Znajdowałam się
w małym domku , w którym Mike często spędzał wakacje. Co do Mika – to właśnie
jego zobaczyłam przed sobą.
- Po co ta cała szopka ? – zapytałam zdenerwowana. Miałam już dość tego jak on mnie traktuje i tych jego chorych pomysłów. – Nie mogłeś mnie po prostu zabrać tylko musiałeś od razu uprowadzać ?
- Po dobroci byś nie poszła – mruknął.
- Więc musiałeś pobawić się w porywacza ,tak ?
- W zasadzie –
ugh , nienawidziłam tej jego pewności siebie.
- Okej ,
odstawiłeś to swoje przedstawienie ,a teraz mnie puść bo mam ciekawsze rzeczy
do roboty.
- Posłuchaj mnie
– podszedł do mnie i oparł ręce o brzegi krzesła – Jestem twoim starszym bratem
i mam się tobą opiekować więc już nigdy mi nie uciekniesz , zrozumiałaś ? –
powiedział dobitnie wpatrując się uporczywie w moje oczy. Nie mogłam znieść
jego wzroku więc szybko odwróciłam głowę. Nienawidziłam go ,a z drugiej strony
był moją rodziną i kochałam go. To chore ,że czułam dwa tak różne uczucie
względem niego. Wiem też ,że Mike naprawdę mnie kochał ,ale nie mogłam już
dłużej z nim przebywać. On mnie rani fizycznie i psychicznie. Umiem dużo
wytrzymać ,ale są granice ,które on przekroczył tym samym mnie załamując.
- Ja już nie
wytrzymuję , rozumiesz ?! Ciągle sprawiasz mi ból ,a potem udajesz że nic się
nie stało. Tylko wiesz co ? Ja nie umiem tak udawać ! – wykrzyczałam.
- Sami , jestem
twoim bratem i
- Nie chce mieć
takiego brata ! – krzyknęłam prosto w jego twarz , tym samym rozwścieczając go
do granic możliwości. Ostatnim co zobaczyłam był zamach jego ręki ,a potem
niesamowity ból na moim policzku. Uderzył mnie. Znowu.
POV Elena :
- Jesteś pewna
,że oni tam będą ? – zapytał Justin prowadząc swój samochód. Mimo ,że wydawał
się spokojny ,czułam że jest również zdenerwowany. Nie wiem czy tym ,że Sam
zniknęła czy tym ,że znowu nie możemy spędzić ze sobą choćby chwili w spokoju.
Justin czasami był egoistyczny.
- Tak mi się
wydaję ,Sam kiedyś mówiła ,że jeździ z nim tam na wakacje – wytłumaczyłam
,chcąc przekonać go że nie jedziemy na darmo.
- A jeśli ich tam
nie będzie ? – zapytał ze słyszalną niechęcią.
- Justin ,Sam to
moja przyjaciółka ,jeśli nie chcesz mi pomóc ,jakoś poradze sobie sama –
westchnęłam odwracając głowę w stronę szyby.
- Nie to nie tak
,po prostu chce spędzić –
- z tobą trochę
czasu sam na sam. Wiem ,wiem Justin ,ale teraz naprawdę nie ma na co czasu ,Sam
nas potrzebuje – dokończyłam. Ja też potrzebowałam poprzebywać z nim dłużej po
tym co ostatnio mi wyznał ,ale jak na złość nie było do tego okazji.
- Ale – zaczął
,ale nie dałam mu skończyć.
- Spędzimy
jeszcze razem czas ,obiecuje ci to – powiedziałam ,nie odrywając wzorku od jego
twarzy skupionej na drodze. Chwyciłam jego wolną dłoń i splotłam nasze palce na
znak ,że dotrzymam słowa.
- Myślałem ,że to
będzie kompletna rudera – powiedział Justin wysiadając z samochodu gdy
dojechaliśmy na miejsce. Szczerze powiedziawszy ,miałam podobne myśli ale ku
naszemu zaskoczeniu było to drewniany ,niewielki domek na jednym ze wzgórz za
miastem. Robiło się już ciemno ,ale było na tyle jasno ,że mogliśmy jeszcze zaobserwować
najważniejsze elementy tej budowli. Spojrzałam na Justina by upewnić się ,że to
dobry plan by wchodzić do środka.
- Zostań ,ja
pójdę i sprawdzę co tam jest grane – powiedział ,a ja się zdziwiłam. Przecież
to ja musze pomóc Sam.
- Justin , tam
jest moja przyjaciółka – chłopak chwycił mnie za ramiona i wlepił we mnie swój
wzrok :
- Nie pozwole cię
znowu skrzywdzić ,to niebezpiecznie. Zostań tutaj i nie wchodź do środka , okej
? – wpatrywał się we mnie wyczekując odpowiedzi ,która niestety musiała zgadzać
się z jego prośbą. Wiedziałam ,że jeśli zaczęłabym dalej się z nim sprzeczać to
zmarnowalibyśmy tylko czas ,a on i tak nie wpuściłby mnie do środka.
Przytaknęłam zawiedziona głową ,a on jak gdyby nie zwracając uwagi na to czy
podoba mi się jego plan czy nie pocałował mnie w usta i po chwili zobaczyłam
oddalającą się postać.
POV Justin :
Nigdy nie
pozwoliłbym jej tam wejść bo obiecałem ,że nie pozwole jej już więcej
skrzywdzić. Skąd mogłem wiedzieć czego spodziewać się w środku ? A jeśli to
jakiś psychopata która ma podpięty do brzucha ładunek wybuchowy i w każdym
momencie może rozjebać tą bude ? No właśnie ,dlatego nie mogłem ryzykować jej
życia. Szedłem pewnym krokiem na przód i wiedziałem ,że gdy tylko zobacze mordę
tego drania będę chciał go zabić na miejscu. Nadal zastanawiam się dlaczego nie
zrobiłem tego już kiedyś. Z impetem otworzyłem drzwi i weszłam do środka. Nie
spodziewałem się tylko jednego – że Mike może zaatakować od tyłu, tym samym
chwytając mnie za szyje i przyduszając.
- A kogo tu
diabli przynieśli – jadowicie powiedział mi do ucha. Kurwa , nie wytrzymam jego
ohydnego głosu tak blisko mojego ciała. Próbowałem się wyszarpać ,ale
bezskutecznie. Nie spodziewałem się ,że ten dupek ma tyle siły.
- Czyżbyś martwił
się o moją siostrzyczkę ? – zapytał ,uśmiechając się cwaniacko. Niech tylko się
uwolnie ,a zetrę ten uśmieszek z jego okropnej mordy.
- Ktoś musi – wysyczałem
, łapczywie wdychając powietrze. Usłyszałem tylko śmiech wypełniający całe
pomieszczenie.
- Teraz nie jesteś taki odważny jak ostatnio ,co ? – ‘A jak mam cokolwiek zrobić jeśli odcinasz mi jedyny dostęp powietrza geniuszu ?’ zadawałem sobie w myślach to pytanie. Nagle ogarnęła mnie niewytłumaczalna siła i nie miałem zamiaru dalej być poniżany. Chwyciłem jego ręce trzymające moją szyję i zrzuciłem je z niej. Resztkami sił kopnąłem go jeszcze w brzuch ,tak że zgiął się w pół i pobiegłem do innego pomieszczenia w poszukiwaniu Sam. Nie było to trudne ,bo znajdowała się w dużym salonie ,przywiązana do jakiegoś krzesła. Ten koleś serio był nienormalny. Gdy mnie zobaczyła ,uśmiechnęła się blado i wskazała wzrokiem na swoje związane ręce. Ruszyłem tam by ją uwolnić gdy nagle usłyszałem jej przejmujący krzyk :
OD AUTORKI : Witajcie słoneczka, wróciłam !
Myślę, że ten rozdział podoba Wam się tak samo bardzo jak mi. Jak myślicie ? Co stanie się z Justinem ?
WAŻNE
NIE WIEM ILE ZOSTAŁO CZYTELNIKÓW PO MOJEJ PRZERWIE WIĘC BARDZO PROSZĘ KAŻDEGO KTO PRZECZYTAŁ TEN ROZDZIAŁ O ZOSTAWIENIE KOMENTARZA, WYSTARCZY NAWET ZWYKŁA KROPKA, PO PROSTU CHCE WIEDZIEĆ ILE Z WAS TU JESZCZE WCHODZI
Kocham twoje ff. <3
OdpowiedzUsuńJedno z najlepszych.
KOCHAM, KOCHAM I JESZCZE RAZ KOCHAM !!! Czekam nn i życzę weny <3
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział ciekawe co się stanie Justinowi. Żeby nic poważnego :( Kocham <3
OdpowiedzUsuńŚwietny *.*
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział <3
OdpowiedzUsuńNie ma słów na to jak opisać tez rozdział po prostu brak słów... <3 Życzę weny :*
OdpowiedzUsuńCudoo *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :*
OdpowiedzUsuńGenialne!!!!
OdpowiedzUsuń♥♥♥
OdpowiedzUsuń