- Yyy hej Jazzy – przywitał się speszony
Justin drapiąc się po karku. Było niezręcznie. Bardzo niezręcznie. Nie
wiedziałam czy mam coś powiedzieć czy lepiej siedzieć cicho. Wybrałam pierwszą
wersje i wyciągając rękę w stronę tej
dziewczyny ,która prawdopodobnie była jego siostrą odezwałam się :
- Hej , jestem
Elena – uśmiechnęłam się przyjaźnie ,ale nawet to ją do mnie nie przekonało bo
patrzyła na mnie z lekkim obrzydzeniem.
- Nie witam się z
dziwkami – odpowiedziała oschle ,a ja o mało co nie zakrztusiłam się własną
śliną ze zdziwienia. Jak ona mogła tak o mnie powiedzieć ? Pewnie Justin już
nie raz przyprowadzał tu jakieś laski ,ale ja nie byłam jedną z nich i nigdy
nie upadnę do ich poziomu.
- Jazzy ! – krzyknął
zszokowany chłopak.
- Nie jestem jego
dziwką – powiedziałam spokojnie ,ale w środku miałam ochotę wybuchnąć. Bolały
mnie jej słowa. Znam ją od kilku minut ,ale już mogę wywnioskować ,że jest
młodszą wersją Justina.
- Och tak ? Więc
nie zapłacił Ci jeszcze za usługi ,a potem nie wyrzucił bez słowa z domu ?
Dobra jesteś – powiedziała z ironią i skrzyżowała ręce na piersi na znak buntu.
Analizowałam jej słowa w myślach i nie mogłam pojąć tego ,że Justin potrafił
przyprowadzić dziwkę do domu. Obrzydziło mnie to do tego stopnia ,że wstałam z
krzesła , zabrałam swoje rzeczy i zmierzałam w kierunku drzwi.
- Gdzie idziesz ?
– zapytał zdziwiony Justin obserwując każdy mój ruch.
- Spodziewałam
się po Tobie czegoś innego - chwyciłam klamkę drzwi i przekręcając ją wyszłam z
jego mieszkania. Może to niegrzeczne ,że nie pożegnałam się z nimi ,ale miałam
to teraz gdzieś. Byłam zdenerwowana i jedyne na co miałam ochotę to położenie
się do swojego łóżka. Niestety mój plan nie był taki łatwy do zrealizowania bo
kiedy wyszłam z jego bloku nie miałam pojęcia gdzie jestem. Nie znałam tej
części miasta i nie wiedziałam jak gdziekolwiek stąd dotrzeć. Gdyby tego było
mało nie jeździły tędy taksówki ,a chodzenie tymi ulicami w samotności nie było
najlepszym pomysłem. Stałam na środku parkingu i zastanawiałam się co mogę
zrobić. Przecież nie wrócę do Justina bo to było by bez sensu , muszę sobie
poradzić sama. Tylko nie wiem jak. Z każdą minutą robiło się coraz ciemniej i
zimniej ,a moje ciało niekontrolowanie się trzęsło ,jednocześnie z chłodu i
strachu. Nie mogłam stać tu w nieskończoność. Zmuszając moje nogi do chodu ,
ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam za dużo bo założyłam kaptur z nadzieją
,że jeśli będę miała go na głowie nie zostanę zauważona. Niestety myliłam się bo
ktoś chwycił mnie za ramię , a kiedy próbowałam zrzucić tą rękę ,jej uścisk się
wzmocnił. Nie mając wyboru spojrzałam spod oczu na osobę obok mnie i
momentalnie moim ciałem wstrząsnął dreszcz strachu . Jakiś starszy mężczyzna
uśmiechał się do mnie dwuznacznie.
- A panienka się
nie zgubiła ? – kiedy usłyszałam ten tekst miałam ochotę zwymiotować bo
wiedziałam jakie zamiary ma ten typ.
-Nie –
powiedziałam twardo i wyrwałam się z jego uścisku. Przyspieszyłam kroku ,ale
ten mężczyzna był szybszy niż mi się wydawało bo już po chwili znów mnie
trzymał ,tym razem o wiele mocniej.
- Puszczaj mnie !
– krzyknęłam, ale to nie poskutkowało ,a wręcz przeciwnie bo jego ręce znalazły
się na moich biodrach. Byłam tak wystraszona i zdesperowana ,że użyłam jedynego
ruchu ,który wiedziałam ze poskutkuje. Wzięłam rozmach z kolana i uderzyłam go
nim w krocze. Mężczyzna momentalnie upadł i skulił się z bólu. Chcąc go
otumanić na dużej kopnęłam go jeszcze w brzuch i zaczęłam uciekać. Biegłam
przed siebie nie znając drogi i modliłam się tylko by dotrzeć do normalnej
części miasta. Mimo tego ,że moje nogi były jak z galarety ,nie zatrzymałam się
ani na chwilę dopóki nie zobaczyłam żółtego samochodu jadącego w moją stronę.
Pośpiesznie wsiadłam do taksówki i czekałam na dotarcie do domu.
Byłam wystraszona
,a jednocześnie zła i smutna ,że mimo nadziei ,że Justin przyjdzie i mnie
uratuje to się nie wydarzyło i musiałam radzić sobie sama. Pierwsze co zrobiłam
po powrocie do domu to wzięcie porządnego prysznica. Szorowałam moją skórę tak
mocno jak się dało ,bo wciąż czułam na niej łabska tego mężczyzny. Kiedy
przynajmniej na zewnątrz byłam czysta owinęłam się ręcznikiem i z mokrymi
włosami ułożonymi na plecach ,weszłam do
pokoju.
POV Justin :
Jazzy wszystko
spieprzyła. Było tak cudownie , czułem ,że Elena jest szczęśliwa i to wszystko
mogła skończyć się o wiele przyjemniej ,ale weszła moja siostra ,która zepsuła
tą chwilę. Bardzo często jej nie nawiedziłem ,ale tym razem miałem ochotę
wyrzucić ją przez okno. Jedyny co robiła po wyjściu Eleny to patrzyła na mnie
rozbawiona , czym jeszcze bardziej mnie denerwowała.
- Przestań się na
mnie gapić , do cholery ! – krzyknąłem ,na co lekko się wzdrygnęła pewnie nie
wiedząc ,że taka będzie moja reakcja. Nie trwało to dłużej niż sekundę i po
chwili wróciła do wcześniejszej czynność , tym razem przyglądając mi się
intensywniej. Obróciłem się do niej tyłem i oparłem się o parapet wyglądając
zza okno. Musiałem bardzo szybko wszystko przemyśleć.
- Ona jest dla
ciebie ważna ? - zapytała Jazzy. Dobrze
by było gdybym sam znał odpowiedź na to pytanie.
- Skąd taki
wniosek ? – spojrzałem na nią przez
ramię , a ona wciąż stała w tej samej pozycji.
- Widzę jak na
nią patrzysz i jak się przy niej zachowujesz , nie jesteś taki przy innych laskach.
- Przestań
wymyślać , zachowuje się tak jak zawsze ! A do tego czy to ma znaczenie ?
Wszystko już zdążyłaś zepsuć – powiedziałem wkurzony. Na moment zapanowała
cisza , prawdopodobnie w Jazzy uderzyło lekkie poczucie winy i próbowała
wymyślić coś godnego powiedzenia.
OD AUTORKI : Jazzy nie należy do miłych osób , myślicie ,że przekona się do Eleny ?
Dziękuje za wszystkie komentarze i wyświetlenia ! ;)) Do napisania .