niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 30

POV Samanta :

Przez całą drogę nie widziałam zbyt dużo bo ktoś zakrył mi oczy nim zdążyłam zobaczyć jego twarz ,ale i tak podejrzewałam kto to mógł być. Mogłam zobaczyć cokolwiek dopiero wtedy gdy ktoś usadowił mnie na krześle i zdjął chuste z oczy. Znajdowałam się w małym domku , w którym Mike często spędzał wakacje. Co do Mika – to właśnie jego zobaczyłam przed sobą.

- Po co ta cała szopka ? – zapytałam zdenerwowana. Miałam już dość tego jak on mnie traktuje i tych jego chorych pomysłów.  – Nie mogłeś mnie po prostu zabrać tylko musiałeś od razu uprowadzać ?

- Po dobroci byś nie poszła – mruknął.

- Więc  musiałeś pobawić się w porywacza ,tak ?

- W zasadzie – ugh , nienawidziłam tej jego pewności siebie.

- Okej , odstawiłeś to swoje przedstawienie ,a teraz mnie puść bo mam ciekawsze rzeczy do roboty.

- Posłuchaj mnie – podszedł do mnie i oparł ręce o brzegi krzesła – Jestem twoim starszym bratem i mam się tobą opiekować więc już nigdy mi nie uciekniesz , zrozumiałaś ? – powiedział dobitnie wpatrując się uporczywie w moje oczy. Nie mogłam znieść jego wzroku więc szybko odwróciłam głowę. Nienawidziłam go ,a z drugiej strony był moją rodziną i kochałam go. To chore ,że czułam dwa tak różne uczucie względem niego. Wiem też ,że Mike naprawdę mnie kochał ,ale nie mogłam już dłużej z nim przebywać. On mnie rani fizycznie i psychicznie. Umiem dużo wytrzymać ,ale są granice ,które on przekroczył tym samym mnie załamując.

- Ja już nie wytrzymuję , rozumiesz ?! Ciągle sprawiasz mi ból ,a potem udajesz że nic się nie stało. Tylko wiesz co ? Ja nie umiem tak udawać ! – wykrzyczałam.

- Sami , jestem twoim bratem i

- Nie chce mieć takiego brata ! – krzyknęłam prosto w jego twarz , tym samym rozwścieczając go do granic możliwości. Ostatnim co zobaczyłam był zamach jego ręki ,a potem niesamowity ból na moim policzku. Uderzył mnie. Znowu.

POV Elena :

- Jesteś pewna ,że oni tam będą ? – zapytał Justin prowadząc swój samochód. Mimo ,że wydawał się spokojny ,czułam że jest również zdenerwowany. Nie wiem czy tym ,że Sam zniknęła czy tym ,że znowu nie możemy spędzić ze sobą choćby chwili w spokoju. Justin czasami był egoistyczny.

- Tak mi się wydaję ,Sam kiedyś mówiła ,że jeździ z nim tam na wakacje – wytłumaczyłam ,chcąc przekonać go że nie jedziemy na darmo.

- A jeśli ich tam nie będzie ? – zapytał ze słyszalną niechęcią.

- Justin ,Sam to moja przyjaciółka ,jeśli nie chcesz mi pomóc ,jakoś poradze sobie sama – westchnęłam odwracając głowę w stronę szyby.

- Nie to nie tak ,po prostu chce spędzić –

- z tobą trochę czasu sam na sam. Wiem ,wiem Justin ,ale teraz naprawdę nie ma na co czasu ,Sam nas potrzebuje – dokończyłam. Ja też potrzebowałam poprzebywać z nim dłużej po tym co ostatnio mi wyznał ,ale jak na złość nie było do tego okazji. 

- Ale – zaczął ,ale nie dałam mu skończyć.

- Spędzimy jeszcze razem czas ,obiecuje ci to – powiedziałam ,nie odrywając wzorku od jego twarzy skupionej na drodze. Chwyciłam jego wolną dłoń i splotłam nasze palce na znak ,że dotrzymam słowa.


- Myślałem ,że to będzie kompletna rudera – powiedział Justin wysiadając z samochodu gdy dojechaliśmy na miejsce. Szczerze powiedziawszy ,miałam podobne myśli ale ku naszemu zaskoczeniu było to drewniany ,niewielki domek na jednym ze wzgórz za miastem. Robiło się już ciemno ,ale było na tyle jasno ,że mogliśmy jeszcze zaobserwować najważniejsze elementy tej budowli. Spojrzałam na Justina by upewnić się ,że to dobry plan by wchodzić do środka.

- Zostań ,ja pójdę i sprawdzę co tam jest grane – powiedział ,a ja się zdziwiłam. Przecież to ja musze pomóc Sam.

- Justin , tam jest moja przyjaciółka – chłopak chwycił mnie za ramiona i wlepił we mnie swój wzrok :

- Nie pozwole cię znowu skrzywdzić ,to niebezpiecznie. Zostań tutaj i nie wchodź do środka , okej ? – wpatrywał się we mnie wyczekując odpowiedzi ,która niestety musiała zgadzać się z jego prośbą. Wiedziałam ,że jeśli zaczęłabym dalej się z nim sprzeczać to zmarnowalibyśmy tylko czas ,a on i tak nie wpuściłby mnie do środka. Przytaknęłam zawiedziona głową ,a on jak gdyby nie zwracając uwagi na to czy podoba mi się jego plan czy nie pocałował mnie w usta i po chwili zobaczyłam oddalającą się postać.

POV Justin :

Nigdy nie pozwoliłbym jej tam wejść bo obiecałem ,że nie pozwole jej już więcej skrzywdzić. Skąd mogłem wiedzieć czego spodziewać się w środku ? A jeśli to jakiś psychopata która ma podpięty do brzucha ładunek wybuchowy i w każdym momencie może rozjebać tą bude ? No właśnie ,dlatego nie mogłem ryzykować jej życia. Szedłem pewnym krokiem na przód i wiedziałem ,że gdy tylko zobacze mordę tego drania będę chciał go zabić na miejscu. Nadal zastanawiam się dlaczego nie zrobiłem tego już kiedyś. Z impetem otworzyłem drzwi i weszłam do środka. Nie spodziewałem się tylko jednego – że Mike może zaatakować od tyłu, tym samym chwytając mnie za szyje i przyduszając.

- A kogo tu diabli przynieśli – jadowicie powiedział mi do ucha. Kurwa , nie wytrzymam jego ohydnego głosu tak blisko mojego ciała. Próbowałem się wyszarpać ,ale bezskutecznie. Nie spodziewałem się ,że ten dupek ma tyle siły.

- Czyżbyś martwił się o moją siostrzyczkę ? – zapytał ,uśmiechając się cwaniacko. Niech tylko się uwolnie ,a zetrę ten uśmieszek z jego okropnej mordy.

- Ktoś musi – wysyczałem , łapczywie wdychając powietrze. Usłyszałem tylko śmiech wypełniający całe pomieszczenie.

- Teraz nie jesteś taki odważny jak ostatnio ,co ? –  ‘A jak mam cokolwiek zrobić jeśli odcinasz mi jedyny dostęp powietrza geniuszu ?’ zadawałem sobie w myślach to pytanie. Nagle ogarnęła mnie niewytłumaczalna siła i nie miałem zamiaru dalej być poniżany. Chwyciłem jego ręce trzymające moją szyję i zrzuciłem je z niej. Resztkami sił kopnąłem go jeszcze w brzuch ,tak że zgiął się w pół i pobiegłem do innego pomieszczenia w poszukiwaniu Sam. Nie było to trudne ,bo znajdowała się w dużym salonie ,przywiązana do jakiegoś krzesła. Ten koleś serio był nienormalny. Gdy mnie zobaczyła ,uśmiechnęła się blado i wskazała wzrokiem na swoje związane ręce. Ruszyłem tam by ją uwolnić gdy nagle usłyszałem jej przejmujący krzyk :

- Uważaj ! – zdezorientowany obróciłem się i zobaczyłem Mike trzymającego w rękach pistolet i celującego we mnie…


OD AUTORKI : Witajcie słoneczka, wróciłam ! 
Myślę, że ten rozdział podoba Wam się tak samo bardzo jak mi. Jak myślicie ? Co stanie się z Justinem ? 

                                                                     WAŻNE
NIE WIEM ILE ZOSTAŁO CZYTELNIKÓW PO MOJEJ PRZERWIE WIĘC BARDZO PROSZĘ KAŻDEGO KTO PRZECZYTAŁ TEN ROZDZIAŁ O ZOSTAWIENIE KOMENTARZA, WYSTARCZY NAWET ZWYKŁA KROPKA, PO PROSTU CHCE WIEDZIEĆ ILE Z WAS TU JESZCZE WCHODZI